Dorosłość, marzenia i maszynka do popcornu

Na codzień jestem poważnym, dorosłym człowiekiem. Mam męża, porządek na biurku w pracy i odczytane maile. Regularnie podlewam kwiatki, sprzątam naczynia i ogarniam liczby w excelu. Umiem załatwić sprawy w urzędach, zrobić śniadanie i zdążyć na tramwaj. Ale jednocześnie, dawno nic mnie tak nie ucieszyło jak zakup maszynki do popcornu.

Jest to jedna z tych rzeczy, których totalnie w życiu nie potrzebuję. A jednocześnie daje mi tyle radości, że nie żałuje ani złotówki przeznaczonej na ten zakup. I jest to taka czysta, dziecięca radość. Mówiąc dziecięca, nie mam na myśli jakiegoś głupkowatego cieszenia się z wszystkiego. Chodzi mi raczej o docenienie rzeczy tak prostych, że aż poważnym, dorosłym ludziom nie wypada.

Lubię tę część mnie. Cieszenie się z maszynki do popcornu w tym smutnym, strasznym świecie jest jak promyki słońca po burzy na kempingu. Wtedy, kiedy masz 10 lat i w nosie suszę i katastrofę ekologiczną spowodowaną brakiem wody. Kiedy masz 10 lat i wakacje, deszcz jest ostatnim czego pragniesz. I właśnie w tej szarej nudzie kapiącego deszczu, stukanie kropel powoli ustaje i wychodzi słońce. Powietrze pachnie lasem, krople zaczynają wysychać od przygrzewającego słońca, a ciemne chmury są już tak daleko, że wiesz, że tego dnia nie będzie padać. Nikt cię już nie zamknie pod dachem i za chwilę pobiegniesz grać w piłkarzyki, albo kąpać się w jeziorze i budować tak wielki zamek z piasku, że od wykopywania fosy gołymi rękoma połamią ci się paznokcie.

I właśnie takim promykiem słońca w dorosłym życiu jest dla mnie stukający o blaszkę maszynki popcorn.

Pielęgnuję w sobie tę radość by nadal czuć, że wewnątrz jestem tym samym radosnym dzieciakiem, który wolałby zamek z piasku niż szarą dorosłość pełną rachunków za ogrzewanie i ubezpieczeń samochodowych. Moja babcia, kiedy skończyła 70 lat ogłosiła, że odtąd nie będzie już obchodzić żadnych urodzin, bo czuje się oszukana przez życie. Wewnątrz jest całkiem młodą osobą i zupełnie nie rozumie jak ktoś miałby jej składać życzenia z okazji urodzin zaczynających się na 7…
Ja, gdy mam się zastanowić ile mam lat, jestem zawsze przekonana, że 19, chociaż jedne z niewielu zwrotów, jakie umiem powiedzieć po niemiecku to, to, że mam 13 lat.

Maszynka do popcornu jest prezentem, który kupiłam sobie sama z okazji 27 urodzin i totalnie zamierzam pielęgnować w sobie radość z tego zakupu jakbym miała ich o jakieś dwadzieścia mniej. Chociaż jedzenie popcornu przypomina mi, że tak nie jest i, że naprawdę nie mogę już zwlekać z tym pójściem do dentysty.

0 comments