Czekając u fryzjera byłam świadkiem bardzo osobliwego wydarzenia. Swoją drogą, warto czasem odłożyć telefon, poobserwować i posłuchać ludzi. Otóż Pan na fotelu obok na pytanie „i jak?” odpowiedział: „w ogóle mi się nie podoba! Okropnie.”
Ja przeżyłam szok. Być może Pani fryzjerka też. Czy tak w ogóle można? Czy to jest dozwolone? Cóż to za szaleniec! Nigdy bym nie przypuszczała, że wizyta u fryzjera zakłada taką sytuację, że wolno powiedzieć, że nie jest się zadowolonym. Myślałam, że każdy opowiada, że jest super usatysfakcjonowany, wszystko pięknie i bardzo się podoba, a potem płacze w domu. Ja tak robię. Zawsze. Ale to pewnie kwestia tego, że za każdym razem jestem rozczarowana, że ani moje włosy, ani twarz nie wygląda jak inspiracja, którą pokazuję podczas wizyty u fryzjera.
Myślę, że to jest w ogóle ciekawe podejście. Mówić, jeśli coś mi się nie podoba, a dotyczy mnie. Nie mylić z mówieniem ludziom wszystkiego co się myśli i zawsze, bo w wielu wypadkach nie wypada i ogólnie nikt nie prosił, nie pytał i nie potrzebował.
Ale wróćmy do sytuacji „u fryzjera”. Myślę, że przede wszystkim jest to kwestia wychowania i przekonywania mnie, jako dziewczynki, że muszę dbać o komfort innych. Myśląc o powiedzeniu fryzjerce, że moja fryzura mi się nie podoba ogarnia mnie takie poczucie „a co jeśli będzie jej przykro?”. Moje włosy za jakieś dwa lata odrosną, wydane pieniądze - no trudno. Ale zrobienie przykrości całkowicie obcej Pani… to już za dużo. Jakby ona była zbyt krucha żeby unieść moje niezadowolenie. Skąd to się we mnie wzięło?
Pisząc to, czuję jak bardzo absurdalna jest to sytuacja. To jest jej praca i usługa jaką wykonuje. W zasadzie, gdy o tym myślę jestem przekonana, że ona też wolałaby szczery feedback, żeby ewentualnie coś poprawić, a wówczas ja, zadowolona mogłabym wrócić za jakiś czas znowu. Moje przemilczane niezadowolenie nikogo nie chroni. Nie wprowadza dobra do świata. Jest bezcelowe, a w szerszej perspektywie może się okazać gorsze niż niemiła prawda. W zasadzie kto powiedział, że prawda musi być niemiła. Prawda, to prawda. Nie trzeba od razu krzyczeć „co mi tu Pani zrobiła!?”, można powiedzieć normalnie „w sumie to wolałam dłuższe/krótsze włosy”. Jak się da to może je skróci, a jeśli się nie da, to na przyszłość może zapyta kolejnej osoby trzy razy czy na pewno chce taką długość cięcia.
Ja widząc spadające na podłogę kosmyki wybrałam nie mówienie nic. A szkoda, bo może miałabym teraz fryzurę w jakiej czuję się dokładnie tak jak chciałam. Ale przynajmniej obcej Pani nie jest przykro, co nie?
0 comments